Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

NIO oficjalnie wchodzi do Polski. Węgierski AutoWallis dystrybutorem

NIO to marka przez duże „M”. To nie tylko elektryczne samochody klasy premium, ale przede wszystkim nowoczesne technologie, lidary, baterie i szybkie ładowanie. Tanio nie będzie, ale obok NIO w Polsce ma się pojawić także budżetowa marka Firefly.

NIO jest, ale jakby go nie było. Bo do tej pory auta tej chińskiej marki sprzedawał w Polsce prywatny importer. Teraz to się zmienia, bo NIO oficjalnie zapowiedziało ekspansję w Europie i Polsce.

Za dystrybucje, serwis i części odpowiadać będzie węgierski diler AutoWallis obecny już na 16 europejskich rynkach (Albania, Austria, Bośnia i Hercegowina, Czechy, Bułgaria, Grecja, Chorwacja, Kosowo, Polska, Czarnogóra, Rumunia, Serbia, Słowacja, Słowenia, Północna Macedonia, Węgry). Zajmuje się on nie tylko sprzedażą i serwisem, ale także najmem długo i krótkoterminowym oraz obsługą flot. W portfolio AutoWalis znaleźć można m.in. Alpine, BYD, Dacia, Isuzu, Farizon, Jaguar, Land Rover, MG, Renault, KGM i Opla, a także BMW, Ford, KIA, Maserati, Mercedes, Mercedes-Benz Truck, MINI, Nissan, Peugeot, Suzuki i Toyota.

Z ziemi węgierskiej do polskiej 

Teraz dołączy do tej grupy marka NIO. Węgierska centrala na razie nie komentuje sprawy, jednak pracownicy firmy potwierdzają, że przygotowują się do tworzenia struktur oraz poszukiwania dilerów.

NIO to nie tylko świetne jakościowo samochody, ale przede wszystkim systemy wsparcia i autonomii. Lidary są tu na porządku dziennym a nowy model ET9, który zadebiutował na tegorocznych targach w Szanghaju, już wyposażony jest w nowy, szybszy procesor i system Nio World Model (NWM).

Technologiczny majstersztyk

Jeśli ktoś nosi się zatem z zamiarem zakupu luksusowego elektryka, warto poczekać, bo NIO to auta jakości Mercedesa, Audi i BMW o Volvo i Lexusie nie wspominając. Czasami nawet lepszej. A technologicznie? W zasadzie mają wszystko, co najlepsze na rynku:

  • architekturę 800V,
  • baterie NMC 75 lub 100 kWh (WeLion New Energy Technology),
  • ładowanie nawet 600 kW lub wymiana w 3 min.
  • pneumatyczne zawieszenie SkyRide,
  • tylna skretna oś,
  • „SteerByWire", o którym Mercedes dopiero mówi,
  • lidar i autonomia jazdy.

Drogie i tanie?

Jakie modele pojawią się w Europie i Polsce? Tego na razie nie wiadomo, nie ma zatem co zgadywać. Jedno jest pewne NIO to wyłącznie auta elektryczne, limuzyny oznaczone ET (5 w wersji sedan i kombi oraz 7 i najnowsze 9), SUV-y coupé oznaczone EC (7) oraz duże SUV-y oznaczone ES (6, 7 i 8).

 

 
 
 
Wyświetl ten post na Instagramie
 
 
 

Post udostępniony przez Julo Sz (@julo_sz)

 

Pewne jest, że oprócz NIO pojawi się też w Polsce tańsza marka Firefly. Pierwszy budżetowy model miałem okazje zobaczyć w Szanghaju. Wrażenia? Niesamowite, tym bardziej że tam takie auto kosztuje 17 tys. dolarów. W Holandii niestety już 29 900 euro.

NIO ma też markę ONVO, konkurenta dla Tesli Model Y jednak o tym w komunikacie cisza.

Chińskie Ferrari?

Jak każda szanująca się marka także NIO ma swoje chińskie Ferrari. To model EP9, który zachwyca nie tylko kształtami. Całkowita moc auta wynosi 1360 KM, sprint do setki to 2,7 sekundy a maksymalna prędkość 313 km/h. Na jednym ładowaniu NIO EP9 przejedzie 427 kilometrów.

Auto w limitowanej serii trafiło do inwestorów i współwłaścicieli marki.

Przeczytaj również
Popularne