Przepraszam czytelników za odrobinę niezgrabny tytuł, ale spieszę go uzasadnić. Dzięki uprzejmości Toyoty Motor Poland mieliśmy okazję zapoznać się z nowym silnikiem w kultowym samochodzie, jakim jest Toyota Land Cruiser.
Kiedy otrzymałem zaproszenie na Toyota Adventure na grecką wyspę Rodos, z trwogą pomyślałem: przestaną produkować Land Cruisera. Chwila refleksji, przecież koncern nie zaprasza z okazji zakończenia produkcji. Przyczynkiem do spotkania z Jackiem Pawlakiem, prezesem TMP, była prezentacja nowego silnika w kultowym modelu Land Cruiser.
Terenówka jak się patrzy
Stały napęd na cztery koła, reduktor i nadwozie na sztywnej ramie. To jest przepis na samochód terenowy, a nie SUV-a. Brawo, tak trzymać. Jednak obecnie Land Cruiser to nie spartańska terenówka. To naszpikowany elektroniką pojazd, który jest chyba jednym z najbardziej uniwersalnych samochodów świata. Co prawda osobiście jestem zwolennikiem nieco bardziej surowych modeli, ale takie przecież też są w ofercie koncernu. Zobaczmy zatem, co oferują najbogatsze wersje: Crawl Control, Multi-Terrain Select (MTS), Multi-TerrainMonitor (MTM), aktywna kontrola trakcji – Active Traction Control (A-TRC), aktywne zawieszenie – Adaptive Variable Suspension (AVS), system zmiennej sztywności stabilizatorów – Kinetic Dynamic Suspension System (KDSS). Z tego śmiało możemy odrzucić aktywne zawieszenie. Reszta jest jak najbardziej przydatna, chociaż obraz otoczenia z kamer nijak ma się do tego, jak wychylony przez otwarte drzwi kierowca patrzy, czy da radę wyjechać, czy nie.
Jednak sporą nowością jest silnik. Pojemność to 2,8 litra. Moc – 177 KM. Na papierze niewiele, ale nowa jednostka jest lżejsza, bardziej oszczędna (9%) i bardziej dynamiczna (7% większy moment obrotowy) od poprzednika. To realne parametry. Do tego moment wynoszący 450 Nm. Taki downsizing rozumiemy i akceptujemy. Kolejną nowością jest sześciostopniowa skrzynia ECT. Mogę tutaj przytoczyć, co potrafi skrzynia, a mogę powiedzieć własnymi słowami. Po pierwsze, uczy się stylu jazdy kierowcy i do tego dobiera odpowiednie przełożenia. Po drugie, szczególnie dla mnie istotny element – Deceleration Downshift Control, czyli hamowanie silnikiem. Działa rewelacyjnie. Nie wiem, jak działa, ale muszę o tym wspomnieć, ponieważ pięknie się nazywa, system odpowiadający za optymalny dobór przełożeń przy dużych prędkościach, czyli: High-speed Gear Effective Utilisation Control. Nowe są też kolory tapicerki i kolor nadwozia, ale z uwagi na niski rezydual tego koloru, nie będziemy się tym zajmować.
Podczas pobytu na greckiej wyspie mogliśmy spróbować także sportów wodnych, takich jak windsurfing i coraz popularniejszy kitesurfing. Jednak był to tylko, aczkolwiek miły, dodatek do jazd. Poza sprawdzeniem nowych rozwiązań w Land Cruiserze na wyspie było także kilka modeli Toyoty Avensis. Tak, mniej efektowna, ale jeżeli mamy na myśli sprzedaż flotową, model w ofercie Toyoty niezastąpiony. Mieliśmy okazję pojeździć po wyspie przez kilka dni. To naprawdę, szczególnie w odniesieniu do poprzednika, model przełomowy. Znacznie lepsze materiały wewnątrz, przy zachowaniu ergonomii. Wystarczająca ilość miejsca na tylnej kanapie, a i przepastny bagażnik (były to wersje kombi). Bardzo wydajna na pewno jest klimatyzacja, bo przy trzydziestostopniowych upałach samochód wychładzał się błyskawicznie. Co prawda podczas jazdy po górskich serpentynach z pasażerami czasami odczuwało się lekki brak momentu, ale rekompensowało to niskie zużycie paliwa.
Kto testował: Tomasz Siwiński
Co: Toyota Land Cruiser
Gdzie: Rodos
Kiedy: 24.09.2015
Ile: 120 km
Kiedy Land Cruiser pojedzie w teren, SUV-y nie dotrzymają mu kroku
Ten gatunek chyba niestety wymrze