Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
FED 2025

Podsumowanie GP Monako

Grand Prix Monako, wyścig, który kiedyś trzeba było zobaczyć, a dziś tylko odhaczyć. Idziemy dalej puszczając go w niepamięć. Wyścig się odbył, można się rozejść.

Monako to bardzo ciekawy przypadek. Z jednej strony wielka celebracja na tydzień przed, zapowiedzi, skróty najlepszych akcji na torze z poprzednich lat oraz powrót do ikonicznych miejsc i momentów. Z drugiej zaś wielkie rozczarowanie i dyskusja cały tydzień po, czy to Grand Prix w ogóle jeszcze ma sens.  Jest to także jedyne Grand Prix w całym kalendarzu, które w zasadzie całe rozgrywa się w sobotę. Poza naprawdę nielicznymi przypadkami zazwyczaj jest tak, że stawka dojeżdża do końca w takiej samej kolejności jak wystartowała. 

Skoro to kwalifikacje były tym najciekawszym momentem weekendu to od nich zaczniemy. Jeśli mamy tak wąski tor to wiadomo nie unikniemy wypadków, a każda najmniejsza wpadka oznacza rozbicie bolidu. Kolejną ważną rzeczą jest komunikacja radiowa. W tym przypadku ważniejsza niż na każdym innym torze. Kierowca musi być dokładnie poinformowany, kiedy w jego zasięgu ma pojawić się rywal, który akurat jest na kółku pomiarowym. Z tym problem miał Aston Martin oraz Ferrari. W przypadku Ferrari i Lewisa Hamiltona skończyło się tylko na karze za wstrzymywanie Verstappena zaś Lance mocno podpadł Leclrec’owi. Gdy Monakijczyk zbliżał się do słynnego nawrotu przy hotelu, Stroll niespodziewanie zmienił kierunek jazdy powodując kolizję. To wydarzenie miało miejsce na jednym z treningów, ale inżynierowie z Astona nie wyciągnęli wniosków i Lance po raz kolejny został ukarany w kwalifikacjach, tym razem za blokowanie Gasly’ego. 

Bardzo słabe kwalifikacje zaliczył Mercedes. Najpierw rozbija się Kimi Antonelli, kończąc tym samym przedwcześnie sesję Q1. Chwilę później już na początku Q2 mogliśmy zobaczyć jak w tunelu zatrzymuje się George Russel. Tym samym Russel kończy swoją świetną serię kwalifikowania się w top 5. Do Russela jeszcze wrócimy w dalszej części, bo trochę nam nawywijał podczas wyścigu. 

Najbardziej emocjonujące chwile tego weekendu to oczywiście walka o Pole Position. W grze mieliśmy dwa i pół zespołu - Ferrari, McLaren i Max Verstappen, bo na Yukiego jak na razie Red Bull nie ma co liczyć. Max dobrze się za to prezentował w treningach i dawał nadzieje na powtórzenie sukcesu sprzed tygodnia. Tym razem ta sztuka mu się nie udała. Ferrari na kwalifikacje nagle ożyło i obu kierowców wyprzedziło holendra (Lewis ukończył 4, potem dostał karę za wcześniej wspomniane wstrzymywanie). Przez moment nawet wydawało się, że to po raz kolejny domowy bohater Charles Leclerc zajmie najwyższą lokatę, aż nagle McLaren zaskoczył. Rzadko się zdarza, że kierowcy wykonują aż trzy przejazdy pomiarowe podczas jednego segmentu. Tym razem było inaczej. W McLarenie stwierdzili, że opony są w dobrym stanie, a bolidy prezentują solidne tempo więc spróbują zaskoczyć rywala. Lando Norrisowi udało się o mały włos wyprzedzić Ferrari, a Oscar Piastri skończył czasówkę na trzecim miejscu. Rozczarowany Max dopiero piąty, po tym jak popsuł środkowy sektor na drugim okrążeniu pomiarowym. Warto też dodać, że drugi kierowca Red Bulla przegrał z kolegami z zespołu juniorskiego tym samym po raz kolejny dając dużo powodów do spekulacji na temat swojej przyszłości. 

Przechodzimy do wyścigu, w którym kierowcy mieli obowiązek zmiany opon dwa razy, a nie raz jak podczas pozostałych Grand Prix. Miało to na celu zdynamizowanie rywalizacji i ewentualną żonglerkę strategią. Czy coś to dało? – Absolutnie nie. Wręcz bym powiedział, że jeszcze bardziej uwydatniło wszelkie mankamenty toru na ulicach Monako. Jedynie Hamiltonowi udało się podciąć Hadjara i awansować na piątą pozycję. Po tym momencie w top 5 zmian już nie było, a „żonglowanie strategią” zamieniło się raczej w liczenie na cud w postaci czerwonej flagi bądź samochodu bezpieczeństwa. Od szóstego miejsca zaś wrzało pod kaskami kierowców, którzy utknęli najpierw w „pociągu” za Lawsonem, a później za Albonem i Sainzem.  Oba zespoły skorzystały z tego, że miały dwóch kierowców na punktowanych pozycjach. Racing Bulls postawił na jednego kierowcę, Isacka Hadjara. Francuz był na szóstej pozycji i mógł liczyć na dużą pomoc kolegi, który jechał na dziewiątej. Zadanie Lawsona było proste, zrobić Hadjarowi bezpieczne okno wyjazdowe po zmianie opon, które pozwoli mu uniknąć tłoku na torze. Liam spisał się wybitnie dobrze i dał Isackowi ponad dwudziestosekundową poduszkę bezpieczeństwa. Williams mocno zainspirował się tą strategią i wyniósł ją na wyższy poziom. Najpierw Sainz spełniał rolę Lawsona, gwarantując Albonowi bezpieczny Pit Stop, ale na tym się nie skończyło. Po zmianie opon Albon dostał polecenie, żeby zwolnić i zamienić się z zespołowym kolegą miejscami. Teraz to on miał spowalniać rywali tak aby Carlos utrzymał punktowaną pozycję. W tym też momencie wracamy do Georga Russela, który ewidentnie nie był fanem takich zagrywek. Brytyjczyk wziął sprawy w swoje ręce i trochę jak w grze komputerowej postanowił wyprzedzić Albona ścinając szykanę. Liczył, że skończy się na pięciosekundowej karze. Tu też przestrzelił. Sędziowie z racji na celowość tego manewru ukarali go przejazdem przez aleję serwisową. Na szczęście między oboma kierowcami nie ma złej krwi, Albon zabrał Russela na wspólną kolację po wyścigu w ramach przeprosin za ich przebiegłą strategię.  Mercedes w ogóle położył strategicznie cały wyścig, bardzo długo czekając na ściągnięcie obu kierowców na zmianę opon. Tak jakby o tym zapomnieli, nie mówiąc już o tym, że mieli to zrobić dwa razy, więc tak naprawdę występek Russela niewiele zmienił w ogólnej ocenie ich weekendu wyścigowego. 

Teraz pozostaje tylko pytanie czy takie zagrania strategiczne powinny w ogóle mieć miejsce podczas tego wyścigu. Jest to moim zdaniem dość nieuczciwe wykorzystanie warunków jakie panują na ulicach Monako. Jakby Bernd Maylander (kierowca samochodu bezpieczeństwa) uparł się, że chce wystartować to prawdopodobnie by ten wyścig wygrał, pod warunkiem startu z P1. Kończąc złośliwości, sędziowie mogli ukrócić takie praktyki. Są przecież kary za jazdę niepotrzebnie wolną, blokowanie rywali. Czemu więc nie zostało to użyte? Już od kilku lat pojawia się dyskusja na temat trzymania tego wyścigu w kalendarzu F1. Wiadomo, że ciężko byłoby sobie wyobrazić Formułę 1 bez jej najbardziej ikonicznego toru. Jednak w przypadku, kiedy po raz kolejny dostajemy tak fatalny do oglądania wyścig, to nawet najwięksi fani przestaną bronić GP Monako. To będzie ciężki orzech do zgryzienia dla FIA oraz szefostwa Formuły 1. Według mnie, jeśli wyścig ma zostać to są dwa wyjścia, albo zmieniamy dyrektywy techniczne i stawiamy na zmniejszenie rozmiaru bolidów albo przebudowujemy tor i dostosowujemy do tego jak te bolidy wyglądają. Można by prześmiewczo powiedzieć, nawet Formuła E się z nas śmieje – tu nawiązuje do postu z liczbą wyprzedzeń (prawie 400 w obu wyścigach Formuły E). Pod tym względem FE zmiażdżyła F1, a przecież ścigamy się na tych samych ulicach. Brawa dla kogoś kto zajmuje się tam social mediami -idealnie wymierzony prztyczek w nos dla miłośników ryku silnika. 

Kończymy Grand Prix Monako, zapominamy o nim do następnego roku. Na szczęście już w ten weekend Grand Prix Hiszpanii więc uda się szybko zmienić temat na coś znacznie ciekawszego. Mimo tego, że jest to dopiero 1/3 sezonu to wyścig w Barcelonie może być kluczowy pod kątem walki o mistrzowskie tytułu. Od tego wyścigu nie będzie już tolerancji na elastyczne elementy przedniego skrzydła, które rzekomo miały dawać tak dużą przewagę McLarenowi (tak twierdzi Red Bull). Jedno jest pewne, będzie wrzało na torze jak i poza nim, a który team wyjdzie z Katalonii z większym uśmiechem na twarzy zobaczymy już w niedzielę 1 czerwca.

Kajetan Baranowski
Expert F1

Przeczytaj również
Popularne