GP Bahrajnu, czyli – dużo: wyprzedzania, jazdy na granicy, kar, do tego szczypta kontrowersji i niedziałająca telemetria. Kibice w końcu dostali to czego chcieli, w F1 wrze jak nigdy, a to dopiero czwarty wyścig w tym sezonie.
Wbrew przewidywaniom, stawka nam się zacieśnia i na razie nie ma zapowiadanej przez ekspertów hegemonii McLarena. Prowadzą, przewaga jest bezpieczna, ale jak pokazały kwalifikacje i wyścig, nie są nie do ruszenia. Po piętach depcze im Mercedes i Ferrari, którzy na ten wyścig przygotowali poprawki do swoich bolidów. Ich efekt można było zobaczyć już w kwalifikacjach, gdzie 3 kierowców z tych teamów weszło do top 5. Russel zdobył w nich drugie miejsce, którym nie nacieszył się długo z powodu kary za wyjazd na szybki pas w alei serwisowej, przed oficjalnym wznowieniem sesji kwalifikacyjnej. Tu także warto wspomnieć o Gaslym, który kwalifikacje skończył ostatecznie na czwartym miejscu, co znacznie przybliżyło go do zdobycia pierwszych punktów dla francuskiego zespołu w tym sezonie. Na koniec segmentu o kwalifikacjach wróćmy jeszcze na chwilę do McLarena. Oscar Piastri popisał się bardzo dojrzałym występem i bez większych problemów zdobył pole position. Dużo gorzej zaprezentował się jego zespołowy kolega. Lando Norris zajął dopiero szóste miejsce, za co wziął pełną odpowiedzialność, niemniej jednak ktoś powinien zacząć się zastanawiać czy nie przydałby mu się trening medialny. Lando ma tendencje do częstej zmiany zdania, raz chce przejąć całą chwałę za wyniki zespołu, innym razem zaś stawia się w roli osoby, która przecież może popełniać błędy.
Przejdźmy do wyścigu, który od początku do końca pod kontrolą miał Oscar Piastri. Na starcie utrzymał za sobą napierającego Russela, a potem pozostało tylko egzekwowanie tempa i dbanie o opony, co wyszło mu idealnie. Dobra jazda pozwoliła na odrobienie strat do Norrisa, do którego traci obecnie trzy punkty. Jeśli jego forma się utrzyma, to w Arabii Saudyjskiej zobaczymy zmianę na stanowisku lidera. Będzie to ciężki orzech do zgryzienia dla brytyjskiego zespołu, który ewidentnie od samego początku stawiał na Lando Norrisa. Nawet szef zespołu się z tym nie krył, mówiąc w jednym z wywiadów: „Był Senna, Schumacher i Hamilton. Teraz wchodzimy w erę Lando Norrisa.” Nie wiem jak po takim komentarzu może czuć się Oscar. Widać, że w tej rodzinie jest „ulubione dziecko”.
Stabilnie pokazał się także Mercedes i George Russel, który mimo problemów dowiózł drugie miejsce i trzecie podium w tym sezonie. Przez większość wyścigu równie dobrze prezentował się ich młody talent. Kimi popisał się świetną, a przede wszystkim wygraną walką z broniącym tytułu Verstappenem. Tym nie każdy może się pochwalić. Niestety jego wyścig popsuł wyjazd samochodu bezpieczeństwa, który dał innym kierowcom przewagę podczas zmiany opon. Włoch spadł do drugiej dziesiątki i był o włos od kolejnego finiszu w punktach. Powstrzymał go Ollie Bearman, który zaliczył jeden z lepszych występów w karierze. Z dwudziestego miejsca awansował do top 10, tym samym przypieczętował świetny występ Haasa w Bahrajnie. Stajnia z USA zdobyła w ten weekend łącznie pięć punktów co pozwoliło im na wskoczenie do top 5 w klasyfikacji generalnej konstruktorów.
Warto także wspomnieć o problemach z telemetrią podczas GP Bahrajnu. W pewnym momencie wyścigu kierowcy dostawali instrukcje, żeby używać DRSu tylko wtedy, kiedy są na sto procent przekonani, że są wystarczająco blisko przeciwnika. Zazwyczaj to komputer jest odpowiedzialny za rozpoznanie dystansu między kierowcami.
Na koniec, najbardziej żywy temat z padoku, czyli forma Red Bulla. Wiadomo było, że Grand Prix Japonii było szczególnie szczęśliwe dla Czerwonych Byków. Niska temperatura toru pozwoliła im na duże lepsze zarządzanie oponami, a nitka umożliwiła skuteczną obronę przed napierającymi rywalami. Nikt nie szykował się na powtórkę, nikt też nie był gotowy na taką katastrofę. Już sesje treningowe pokazały, że bolid nie prowadzi się dobrze. Są problemy z balansem i wspominaną niezliczoną ilość razy wcześniej- degradacją opon. W kwalifikacjach nie było lepiej. O mały włos Max wraz z Yukim nie pożegnali się z rywalizacją w Q1. Holender zanotował najgorsze kwalifikacje w sezonie, zajmując siódme miejsce, Tsunoda zaś w końcu przełamał klątwę drugiego fotela i dostał się do Q3, gdzie zajął dziesiąte miejsce. Podczas wyścigu nie liczyli na wiele, byli daleko za czołową trójką, a nawet mieli problem z wyprzedzaniem takich zespołów jak Haas czy Alpine. Jeśli ktoś dwa lata temu postawiłby tezę, że Verstappen w przyszłości będzie tak zaciekle walczyć z Pierrem Gaslym o szóste miejsce, zostałby wyśmiany przez większość kibiców F1.
Na tym problemy Red Bulla się nie kończą. Wewnątrz zespołu rośnie ciśnienie, co potęguje konflikty. W Formule 1 ściany mają uszy. Zarówno szef zespołu Christian Horner jak i manager Maxa Verstappena zostali przyłapani na burzliwej wymianie zdań z Helmutem Marko. To tylko podsyca ilość plotek o potencjalnym transferze Verstappena. Holender ma ponoć mieć także specjalną klauzulę w kontrakcie, która umożliwia mu odejście za darmo w przypadku, kiedy wypada z top 3 klasyfikacji generalnej Mistrzostw Świata. To będą ciężkie tygodnie dla Red Bulla.
Kolejnym przystankiem na wyścigowej mapie jest Arabia Saudyjska. Jest to jeden z najszybszych torów w całym kalendarzu będzie dużo dobrego ścigania.
Kajetan Baranowski
Expert F1