Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
FED 2025

OFF!

Doktor Jacek Walkiewicz, psycholog, często powtarza, że jesteśmy wychowywani w kulturze strachu i zakazów. Nie biegaj z patykiem, bo sobie oko wybijesz, nie jedz pestek, bo wyrośnie ci arbuz, nie siadaj na kamieniach bo dostaniesz wilka. Jak sam mówi, kiedyś się bał i nie robił, a teraz się boi ale robi.

Tak samo jest z tymi wszystkimi cholernymi systemami w samochodach. System zapobiegający kolizji przy cofaniu, system wykrywania zmęczenia kierowcy, system automatycznego utrzymania w pasie ruchu, system nagłego hamowania, system dostosowujący prędkość, aktywne tempomaty, system czytania znaków drogowych.

Przez pierwsze minuty wyglądam jak pilot F-16 przed startem. Klikam, pstrykam, naduszam – wszystko, żeby dało się ruszyć. Po miesiącu nauczyłem się, że funkcje z określeniem inteligentne wyłączyłem systemowo: Inteligentny aktywny tempomat – OFF; Inteligentne światła drogowe – OFF, Inteligentne…- OFF. Jednak wiele systemów muszę wyłączać każdorazowo. Nie musisz, może ktoś powiedzieć. Muszę, bo prowadzenie samochodu jest dla mnie czynnością relaksującą, terepeutyczną i niesamowicie to lubię. Kiedy nie wyłączę systemu monitorowania kierowcy, to w drodze z redakcji do domu dostane kilka żółtych i z trzy czerwone opie…reprymendy, że: MAM ZACHOWAĆ CZUJNOŚĆ! MAM ZJECHAĆ NA KAWĘ! Do jasnej cholery, drze na mnie mordę mój własny samochód. I to nie dlatego, że rozmawiam przez telefon bez zestawu czy prowadzę nogą z siedzenia pasażera, o nie. Zdarza się, że drze się na mnie, bo sięgam do przycisku otwarcia okna dachowego – naprawdę. Nawet jeśli dłużej popatrzę w lusterko wsteczne czy któreś z bocznych, od razu dostaje diodami po oczach, żebym się nie gapił tam, gdzie nie trzeba. Tak więc wyłączam to od razu i robię to z dziką satysfakcją. Wyłączam system czytania znaków drogowych. Kto kiedykolwiek jeździł po Polsce ten wie, że gdyby kiedykolwiek ktokolwiek potrzebował stali i aluminium, to 90% światowych rezerw jest w Polsce w postaci znaków drogowych. Myślę, a nawet jestem pewien, że na każdego mieszkańca przypadają co najmniej trzy znaki. To całkowicie chore. Ostatnio jadąc drogą lokalną pod Oleśnicą na Dolnym Śląsku, na odcinku 300 metrów naliczyłem 6 (słownie sześć) różnych znaków z ograniczeniem prędkości. 70, 60, 40, 50, 60, 70. Po drugiej stronie stały analogiczne oznaczenia. Sami więc rozumiecie, że system czytania znaków wyłączam i to nie tylko dlatego, żeby nie piszczał, ale też żeby się komputer nie przegrzał. Oczywiście wyłączenie nie oznacza, że ich nie czyta, czyta i wyświetla na ekranie co przeczytał, ale przynajmniej nie piszczy.

Kiedy to mam wyłączone to już z górki. Muszę tylko wyłączyć asystenta hamowania przy cofaniu. Mam kamerę, nawet niezłą, a jak na japońskie auto to wybitną. Mam też lusterko wsteczne, dwa wielkie jak uszyska słonia lusterka boczne i tylną szybę z wycieraczką. Naprawdę, jeżeli mając to do dyspozycji nie umiałbym bezpiecznie wyjechać z miejsca parkingowego czy zaparkować tyłem, oznacza to ni mniej ni więcej, tylko to, że jestem kompletnym kretynem. Niewyłączony system wykrywa żywe istoty w promieniu około 1,5 km. Świeci, piszczy i czasami sam hamuje. OFF.

System automatycznego utrzymania w pasie ruchu. Kolejny systemowy czarci pomiot. Podobnie jak ze znakami, kto jeździ po kraju wie, jak u nas jest z oznaczeniem poziomym. Dziękuje. Tutaj mógłbym skończyć argumentacje, czemu wyłączam ten system. Robię to głównie dlatego, że mam wśród codziennie przemierzanych tras też takie, które idealnie i bezpiecznie nadają się do lekkiego ścinania zakrętów. Z tym stolcem zaszytym gdzieś w układach scalonych jest to niemożliwe. Żeby nie było tak kolorowo, wyłączenie systemu nie oznacza, że samochód mnie nie straszy. Owszem, nie koryguje toru jazdy ruszając kierownicą, ale z ekranu drą się na mnie bezgłośnie migające piktogramy. Miauczek w lewooooooo, Miauczek w prawoooo – wiem już co przeżywał bohater filmu „Dzień Świra”.

Kiedy uda mi się to wszystko zrobić, nie pozostaje nic innego jak ruszyć i cieszyć się jazdą. Do pierwszego zgaszenia samochodu, np. przy sklepie, bo wtedy wszystko zaczyna się od początku. Poza tym, to całkiem fajny samochód i uwielbiam nim jeździć, a czasami ulegam namowom i jedziemy razem na kawę. Off.

Przeczytaj również
Popularne