Zamknij Ta strona korzysta z ciasteczek aby świadczyć usługi na najwyższym poziomie. Dalsze korzystanie ze strony oznacza, że zgadzasz się na ich użycie.
Trends

Tym żyją Chiny

163 najciekawsze premiery salonu w Szanghaju

Lista premier w przypadku tego salonu jest niemożliwa do opisania. Dlaczego? Bo to materiał na książkę. Niech przemówią liczby: blisko 1000 wystawców z 26 krajów, 1366 samochody i uwaga ponad 163 światowych premier. Jak z tego wybrać najciekawsze?

Tak 163 światowe premiery. Nie ma błędu. Zdaniem organizatorów, właśnie tyle nowych modeli, nowych napędów, wersji i odmian samochodów można było zobaczyć na tegorocznym salonie samochodowym w Szanghaju. Dwa dni prasowe? Wystarczą, by z wywieszonym językiem przelecieć się po 14 olbrzymich halach, które łącznie zajmują 360 tys. metrów kwadratowych. Nawet dodatkowe dwa dni, które sobie zafundowaliśmy w Szanghaju, nie wystarczyłyby wszystko dokładnie zobaczyć, nie mówić o wsiadaniu do samochodów, Bo widzów było ponad milion, a bilety wyprzedały się na pniu.

Mimo wszystko pokusiliśmy się o subiektywny przegląd tego, co najbardziej zwróciło naszą uwagę w światowej stolicy motoryzacji.



MG Cyber X

Chińczycy są pragmatycznie, nie lubują się w koncept carach. Jeśli mówimy o przyszłości, to wolą roboty humanoidalne i samoloto-samochody. Bo drony ma każdy szanująca się marka motoryzacyjna.
Jednak MG po raz kolejny na swoim stoisku pokazało koncept. Cyber X to elektryczny SUV, który jak się mówi, niebawem trafi do seryjnej produkcji. Na uwagę zasługują nie tylko pudełkowaty kształt nadwozia i terenowy charakter auta, ale reflektory w stylu pop-up.

Skoro w Europie mówi się, że się nie da, to w Chinach owszem. Ciekawe czy takie rozwiązanie trafi faktycznie do seryjnej produkcji. Cyber X jest zbudowany na nowej platformie elektrycznej E3 koncernu Saic Motor. I choć auto mocno przypomina mniejszy model bliźniaczej marki Baojun Yep Plus, jest od niego większy i nowocześniejszy. No i ma być znacznie lepiej wykonany, bo marka Baojun jest w chinach niżej pozycjonowana niż MG.

GWM Tank 300 Hooke

SUV-y dla Chińczyków to już przebrzmiała melodia. Oni cały czas kochają sedany i kombi, a także samochody terenowe. Duże, małe i średnie. Jednym z nich jest GWM Tank 300 Hooke. Średniej wielkości auto (ok. 4.7 m długości) to hybryda PHEV. Coraz więcej ich w Chinach. Niewykluczone jednak, że będzie także wersja z chińskim V8 o pojemności aż 4 litrów, także w wersji plug-in. Po co? Żeby utrzeć nosa Toyocie i Nissanowi. Auto ma być przeznaczone na rynek Australijski, z którego niedawno Japończycy wycofali Land Cruisery i Patrole z V8 pod maską.

Nasze centrum badawczo-rozwojowe, a także dział rozwoju silników, technologia, a także poziom umiejętności są bardzo wysokie. Nie wykluczamy, że auto z takim silnikiem trafi na rynek. Elektryfikacja naprawdę zmieniła rynek, a to, co robimy, to połączenie obu technologii” – powiedział podczas prezentacji Mu Feng, prezydent GWM.

 

iCar V23

To mała terenówka marki iCar, należącej do koncernu Chery. Ma dwa rozmiary baterii 60 lub 82 KWh), napęd na przód lub cztery koła. Moc? 136 lub 211 KM i moment obrotowy sięgający 300 Nm. Mało? To fan car dla młodych chińczyków. Maska nie jest otwierana, wystarczy miejsce do uzupełniani płynu spryskiwaczy.

Jest hak, są składane fotele i zasięg blisko 500 km. To alternatywa m.in. dla Suzuki Jimny, ale z pięciowahaczowym zawieszeniem, 15,4-calowym ekranem dotykowym systemem rozrywki. Pojawiły się informację, że być może auto pojawi się w Polsce (koncern Chery mocno rozszerza u nas swoją ofertę) jednak to mało prawdopodobne ze względu na niszowy segment.

Audi (4 litery)

Jak nową markę AUDI odróżnić od Audi? W chinach znaleźli na to sposób. Dodają dopisek „4 litery” albo „4 pierścienie”. Dość to zagmatwane, bo przecież „nasze” Audi cały czas obecne jest w Chinach, jednak ich AUDI nie pojawi się w Europie. Ani nigdzie indziej poza Chinami. Złośliwi twierdzą, że to marka, przy której tworzeniu niemiecki producent zapomniał wyłączyć caps lock. A jeszcze bardziej złośliwi, że to wcale nie niemiecka marka, tylko chińska, bo auto zbudował tak naprawdę koncern SAIC. I właśnie, dlatego AUDI (pisane z włączonym caps lockiem) potrafi ładować się mocą 500 kW, czyli w 10 minut od 10-80 proc. naładujemy olbrzymią baterię CATL (NMC) o pojemności 100 kWh.

Moc? W zależności od wersji 300, 408, 525 lub 787 KM. Ale nie to ma robić największe wrażenie. Bo AUDI E5 Sportback, bo o nim mowa, to pierwszy model oparty na zaawansowanej platformie cyfrowe z 27-calowym wyświetlaczem 4K ciągnącym się od słupka do słupka. DO tego nowa technologia oświetlenia zewnętrznego na gładko wkomponowana w powierzchnię zdarzeka i wyraźny napis 3D na tylnej klapie. Ciekawostką jest fakt, że za w projekcie nowego AUDI uczestniczył Kamil Labanowicz, polski stylista pracujący w Audi AG.

 

Mazda EZ-60

To już jest norma, że światowi producenci samochodów korzystają z chińskiej technologii, tworząc kolejne elektryczne modele. To trochę droga na skróty, ale jak pokazuje przykład Mazdy EZ-6 (u nas 6e) – to działa.

Zatem w tym roku przyszedł czas na elektrycznego SUV-a stworzonego przez koncern Changan dla Mazdy, na bazie modelu Deepal S07. Oficjalnie to oczywiście join-venture Changan-Mazda, w którym technologie zostawiono chińczykom, a Mazda zajęła się designem, wnętrzem i… aerodynamiką. Bo jest w tym aucie sporo ciekawostek dotyczących obniżenia oporów toczenia.

To jednak auto zbudowane na ten samej platformie, co EZ-6 oraz te same silniki elektryczne i baterie. Platforma umożliwia także napęd hybrydowy, z czego Mazda skrzętnie korzysta. To silnik 1,5 l. wyłącznie w roli range extendera, akumulator LFP o pojemności 31,7 kWh (CATL). Zasila on silnik elektryczny o mocy 255 KM, a zasięg na samym prądzie to deklarowane w Chinach 160 km.

Auto ma 4,8 m długości, wnętrze jest przestronne i wygodne. Nowością jest olbrzymi, 26,5-calowy ekran dotykowy o rozdzielczości 5K z 23-głośnikowym systemem audio. W połączeniu z przyjemnymi tkaninami na desce rozdzielczej Mazda bardziej przypomina studio nagrań lub wygodny salon niż samochód. I pewnie niebawem pojawi się w Polsce, podobnie jak było to z EZ-6, czyli 6e.

 

Jetour Zongheng G700

To kolejna marka należąca do koncernu Chery powstała w 2018 roku. Jetour zaczynał od Modelu T2 a nowszy i mniejszy T1 jest drugim w historii firmy i powstał w ubiegłym roku. Jednak na targach w Szanghaju zadebiutowała odmiana czysto spalinowa T1, bo PHEV był od samego początku. Pod maską silniki 1.5 184 KM lub 2.0 251 KM.

Jednak Jetour się nie zatrzymuje i na salonie zaprezentował własną markę premium. To Jetour Zongheng. F700 to ponad pięciometrowy pickup, a G700 to olbrzymia terenówka. Jest też G900, ale to jest koncept z czterema silnikami elektrycznymi i dwoma turbinami do napędu w wodzie. Tak, bo G900 potrafi pływać.

Wróćmy jednak na ziemię. Auta wykorzystują dwa rodzaje napędu: PHEV nazywany CDM-O z dwulitrowym silnikiem benzynowym o mocy 208 KM i silnikiem elektrycznym o mocy 402 KM na tylnej osi oraz CEM-O. To elektryk z range extenderem (EREV). Dwulitrowy silnik ładuje baterię, która napędza cztery silniki elektryczne o łącznej mocy 1572 KM. Dla przypomnienia BYD Yangwang U8, auto, które zasłynęło tym, że potrafi pływać, ma zaledwie 1180 KM.

Jetour Zongheng oczywiście bazują na platformie o architekturze 800V i choć pojemność baterii nie jest na razie znana, to wiadomo, że korzysta ona z technologii „6C”. Oznacza to, akumulatory mogą być ładowane z mocą sześciokrotnie większą niż ich pojemność.

A to przekłada się na czas ładowania od 20-80 proc. w 6 minut.

Warto wspomnieć, że tylko Eve Energy ma ogniwo Omnicell korzystające z tej technologii. Zarówno BYD jak i CATL dopiero pracują nad takim rozwiązaniem.

Toyota bZ7

Czy to jest elektryczny następca Toyoty Camry i Lexusa ES? Najprawdopodobniej, choć po premierze na salonie w Szanghaju, Toyota się zarzeka, że to auto stworzone wyłącznie na rynek chiński. Trudno się dziwić, auto zbudował Toyocie chiński koncern GAC, a bZ7 jest pierwszą Toyotą z w pełni zintegrowanym chińskim systemem operacyjnym Huawei HarmonyOS wykorzystującą nie tylko kamery i czujniki, ale także lidary.

To Toyota, która w niczym nie przypomina Toyoty, jaką znamy. Wnętrze zaprojektowane jest w kompletnie innej filozofii, bez przycisków, z dużym ekranem, minimalistycznie i przejrzyście. Podobnie z zewnętrze. Długie na pięć metrów nadwozie ma czyste linie i żadnych ozdobników. Bz7 ma konkurować z Teslą, ale przede wszystkim z Xiaomi SU7 czy Luxeedem S7, oferując podobny zasięg ok. 600 km.

Co ciekawe to nie jedyny elektryczny model Toyoty zbudowany wspólnie z chińczykami. Okazuje się, że marka, która w Europie konsekwentnie upiera się przy hybrydach, twierdząc, że nie czas na elektryki, w Chinach ma ich całkiem sporo. Model bZ7 dołączył do gamy obok mniejszych bZ3 i bZ5 oraz bZ3X i bZ4X.

 

Zeekr MIX

Choć Mix zadebiutował w ubiegłym roku, nie można przejść obok niego obojętnie. To elektryczny van, jakich w Azji sporo, jednak nie jest tak duży, jak auta konkurencji. Na dodatek średniej wielkości auto ma drzwi rozsuwane na boki bez słupka B, a fotele przekręcane i rozsuwane są elektrycznie. Czyni to z auta wygodne rodzinne auto nie tylko do jazdy, ale także na piknik. Na desce oczywiście dwa ekrany – 13-calowy przed kierowcą i centralny, 15-calowy z całym pakietem karaoke, aplikacji i internetem.

Zeekr należy do koncernu Geely Automobile Holdings. Obok luksusowych i szybkich samochodów stawia na auta rodzinne. Mix bez wątpienia jest jednym z nich i to z napędem elektrycznym. Bazuje na platformie SEA-M wykorzystującej 800-woltową instalację elektryczną i dwa pakiety akumulatorów do wyboru. Bazowy o pojemności 76 kWh lub 102 kWh. Akumulatory zasilają 421-konny silnik umieszczony na tylnej osi.

BYD Dynasty D

BYD ma w chinach pewien problem. To wizerunek popularnej i taniej marki idealnej dla kierowcy Ubera. Właśnie, dlatego marka tworzy coraz większe i bardziej luksusowe auta. Portfolio już dzisiaj uzupełnia luksusowa Denza i Yangwang oraz terenowy Fang Cheng Bao. W ramach samego BYD także powstają projekty wykraczające poza przeciętny wizerunek.

Przykładem jest BYD Dynasty D. Pierwsza sprawa to gabaryt. Choć to nadal auto osobowe olbrzymi SUV ma 5,3 metra długości i koła o średnicy 23 cali. Do tego kompletnie inaczej zaprojektowany przód z monstrualnym pasem świetlnym. Inne jest też wnętrze z ośmioma ekranami i wygodnymi czterema fotelami oraz drzwi otwierane na roścież bez słupka środkowego. Napęd? Oczywiście elektryczny. I choć to na razie koncept, przedstawiciele marki twierdzą, że niebawem właśnie w takiej formie zobaczymy auto na drogach.

Firefly

Marki Nio nie ma oficjalnie w Polsce, choć za sprawą prywatnego importera lub importu z Niemiec można takie auto sobie kupić. Tanio nie jest, a będzie jeszcze drożej, bo jak zapowiedział twórca marki i jej szef, cena doszusuje w Europie niebawem do poziomu Porsche. Owszem Nio wybija się jakością ponad przeciętną, ale czy to aż poziom niemieckiej konkurencji? I choć samochody Nio dosłownie naszpikowane są technologię (posiadają m.in. lidary) to jednak nie uzasadnia to kwot w cenniku.

Pewnie, dlatego Nie powołało w ubiegłym roku tańszą markę. Jej pierwszy model zdaje się, wpadł ze skrajności w skrajność, bo w Chinach Firefly wyceniony jest w przeliczeniu na jakieś 60 tys. zł. Miejski maluch jak się okazuje, nie jest wcale taki miejski. Ma 4 metry długości i bagażnik o pojemności 404 litrów. U nas konkurowałby m.in. z Renault 5. Miejsc w środku jest wystarczająco dla czterech dorosłych osób, a nadwozie ma zabawnie kształty. Napęd elektryczny to silnik o mocy 140 KM i bateria o pojemności 42 kW, pozwalająca przejechać nawet 400 km.

Nissan N7

Podobnie jak Mazda, Toyota, Audi i wiele innych marek, także Nissan stworzył auto w chinach, dla Chin. Tym razem to nic innego jak Dongfeng eπ 007 z logo Nissana. Blisko 5-metrowa limuzyna ma napęd elektryczny o mocy ok. 215 lub 270 KM i akumulatory o pojemności 58, lub 73 kWh. Przy masie poniżej dwóch ton auto potrafi przejechać nieco ponad 500 lub 635 km. Co ciekawe szybkie ładowanie 3C pozwala naładować akumulator na 400 km w zaledwie 19 minut.
Auto powstało na platformie Tianyan koncernu Dongfeng, która pozwala na wykorzystanie napędu PHEV i EREV. Nissan jest jednak wyłącznie elektryczny.

 

Deep Wey

Elektryczne ciężarówki? Proszę bardzo. DeepWay to 300 lub 500 km zasięgu, opływowa kabina, cyfrowe lusterka, drzwi otwierane elektrycznie i kiepskiej jakości plastik oraz niewygodny fotel. Ale to pierwsza inteligentna ciężarówka NEV i jak twierdzi producent lepsza od Tesli Semi. Przynajmniej ma niższy współczynnik oporu powietrza. O 0,01 (0,35), bo bateria to „tylko” 466 kWh. Tesla potrafi zabrać na pokład akumulatory o pojemności 800 kWh.

Do tego 7 ekranów w kabinie, chip Qualcomm 8155 z superkomputerem przetwarzającym dane no i odbiorniki sieci 5G.

Nie tylko cztery koła

Xpeng, Geely, Hongqi... wiele chińskich marek samochodowych zaprezentowało na swoich stoiskach nie tylko modele samochodów, ale także roboty humanoidalne i futurystyczne latające samochody. Bo drony w chinach już są i nie są wcale sensacją.
Zdaje się, zostajemy w tym wyścigu w tyle, bo staramy się dogonić chińską… motoryzację. A tam, samochód jest etapem przejściowym. Jeśli przejście od produkcji samochodów do produkcji maszyn, a nawet robotów humanoidalnych oznacza ekspansję, to skupienie się na samodzielnych badaniach i rozwoju w celu zwiększenia konkurencyjności reprezentuje wewnętrzne dążenie wielu marek.

Chiny stały się globalnym centrum innowacji w dziedzinie inteligentnych pojazdów elektrycznych, a firmy nieustannie się nawzajem popychają do przodu — powiedział William Li, założyciel i prezes NIO, marki, która na targach stworzyła specjalną sekcję, aby zaprezentować swoje główne technologie.

Siłą napędową tego są nie tylko nasze silne podstawy rynkowe, przemysłowe i łańcucha dostaw, ale co ważniejsze, innowacyjny łańcuch całego przemysłu, który rozwinął się w Chinach w ciągu ostatniej dekady. Ma on trwałą witalność — dodał Li.
Niektórzy to rozumieją. „Musisz tu być, jeśli chcesz być graczem motoryzacyjnym” — twierdzi Stefan Hartung, prezes zarządu Robert Bosch GmbH. Ale chyba nie wszyscy.

 

Wielcy nieobecni

Kogo zabrakło na tegorocznych targach w Szanghaju? Przede wszystkim Hyundaia i Kii. Choć koncern na kilka dni przed salonem ogłosił program “In China for China to Global”, a Genesis, luksusowa marka Hyundaia, zaprezentował program „2.0 era”, to koreańskiego stoiska w tym roku w Chinach zabrakło.

Nie było także Citroena i Peugeot z pozostałymi markami koncernu Stellantis (wyjątkiem był Leapmotor), zabrakło Jaguara i Land Rovera oraz Maserati, Lamborghini i Rolls-Royca. Nie było też kilku chińskich marek/start-upów m.in. postawiona w stan upadłości HiPhi i borykające się z problemami Jiyue oraz Neta. Ta ostatnia zorganizowała pokaz w hotelu tuż obok centrum targowego. I o ile wspomniane trzy marki niewiele mówią przeciętnemu Europejczykowi, tak brak Tesli może już robić wrażenie. Podobnie jak nieobecność Polestara.

tekst/zdjęcja: Juliusz Szalek

Przeczytaj również
Popularne